Smutny mój Boże

Jesteśmy młodzi do późnej starości

Żyjemy dla jednej chwili

Zrywamy i suszymy wspomnienia
Wstrzymujemy łzy po tych prawdziwych porażkach

Wycieramy nosy wstydząc się niedołężności

Kochamy

Dzisiaj usłyszałam własne słowa
Umysł plótł brednie o chłopcu z sąsiedniej ławki
Zapomniałam, że jest zaraz za mną

Internetowe strony uświadamiają
Że cyfry lubią się zmieniać

Byliśmy dziećmi
Jesteśmy dziećmi

Niektórzy z nas rozpłynęli się
Zamilkli, oślepli, ogłuchli

Niektórych już nie ma
Bo tak po prostu
Nie zdążyli

Widzieć jak w ciele kurczy się dusza
Jak kostnieje smagana bólem i rozpaczą
Słyszeć przerywany oddech kogoś
Kto nigdy przedtem nie płakał

To smutne

Na usta ciśnie się
Klasyczne angielskie “I’m so sorry”
Odsączone z emocji, bezmyślne
Serwowane przy każdej okazji

Smutny mój Boże o promiennej twarzy
Od dawna dzielę ducha między dwoje

Pozostań z nami, błogosław

Nie zniosę bólu Niobe
Nie będę Hiobem.

Cześć, to ja

Ja – niebyła, ja – anemiczna
Z rwącym bólem głowy, pleców, kolan
Z wieczystym katarem
Z narastającą nerwicą

Błogosław mi, Boże mój radosny
Bo taką bym właśnie chciała pozostać

Taką mną

Utknęłam, wiesz, Boże?

Jestem jak pęcherzyk powietrza w strzykawce
Czekam, czekam, czekam i czekam ciągle
I wierzę, że też będzie na mnie czekać

Biegnę, rwę się w tym plastikowym pudełeczku
I wierzę, że się porwę do końca zabierając ze sobą
Moje kolana
Moje nerwy
I mój kochany dom w ludzkich sercach

Dodaj komentarz