Moje dziecko się zepsuło: część 3

Jaki on ładny, taki opalony!

Każdy kto miał jakikolwiek kontakt z dziećmi może potwierdzić, że czasem rodzą się one z włosami. Nieczęsto zdarzają się też bobasy z ząbkami. Nie jest natomiast znane medycynie zjawisko dzieci opalonych.

Oczywiście mam zamiar wylać na papier swoje troski związane z żółtaczką dziecięcą. Nasz Cudak musiał szczęśliwie „odziedziczyć” ją po Mamusi.

W trzeciej dobie życia Malucha rezydujący w szpitalu pediatra użył wskaźnika do pomiaru bilirubiny zwanego przeze mnie „pikaczem” po czym oznajmił pielęgniarce:

Tutaj mamy 8, a tu 12. Wpisz do książeczki 8.

Na tym skończyły się wszystkie dywagacje, zalecenia i przestrogi. Lekarz nie wydał mi się szczególnie przejęty czy zaangażowany. Z czasem okazało się, że z bilirubiną nie robi się nic. Ona po prostu jest. Jest i spada. Niestety nasz Bobas musiał przez nią zaliczyć 5 (słownie: pięć!) pobrań krwi przed swoim pierwszym szczepieniem.

Dlaczego poziom bilirubiny ma wpływ na szczepienia?

Otóż poziom bilirubiny nie może przekraczać 1.0 by lekarz z czystym sumieniem pozwolił podać dziecku szczepionkę.

Pierwsze szczepienie miało się odbyć w grudniu, po ukończeniu szóstego tygodnia życia Bobasa. Tak więc zaciągnęliśmy Malucha na pierwsze pobranie krwi by upewnić się, że wszystko w porządku.

  1. Mąż zawiózł nas pod przychodnię;
  2. Wywlekłam dziecko razem z fotelikiem;
  3. Poczekałam na swoją kolej;
  4. Zatrzymałam kolejkę na dobre 20 minut angażując dwie pielęgniarki (jedna pełniła też funkcję rejestratorki). Jednocześnie wciskałam wrzeszczącemu na kozetce dziecku smoczek;
  5. Wróciłam do samochodu. Pod płynął mi po karku;
  6. Wróciliśmy do domu ciesząc się, że to już koniec.

Czy byliśmy naiwni? Otóż tak.

Następnego dnia otrzymaliśmy wynik: 8.

Następnym razem 6.

Potem 4.

Kolejno 1.8 i 1.3.

Za piątym razem podjęłam decyzję co do tego, że to nasza ostatnia wizyta w laboratorium. Po raz kolejny przesunęłam szczepienie, na dzień po moich urodzinach.

Jako, że pandemia nas nie rozpieszczała w dniu urodzin dostałam telefon odwołujący wizytę, przychodnia przechodziła kwarantannę. Finalnie szczepienie odbyło się więc jakieś 7 tygodni po planowanym terminie.

Protip: wierzę w wystawianie dziecka na działanie słońca (tj. promieni UV), nie jest to jednak proste w okresie jesienno-zimowym.

Natomiast rozcieńczona w wodzie glukoza (popierana przez lekarkę i moich rodziców, a szykanowana przez położną) nie przyniosła żadnych efektów. Z czasem zauważyliśmy, że poziom bilirubiny, niezależnie od naszych zabiegów, spadał w tempie 1.2/tygodniowo. Spadek zwolnił dopiero, gdy poziom bilirubiny był już znacznie niższy.

Protip 2:  Pobieranie krwi z dłoni jest nieco lepsze niż dziubanie, kropelka po kropelce, w pięcie dziecka.

Wkłucie dość dużej igły w dość małą dłoń wydaje się makabryczne, ale na tym kończy się cierpienie Maleństwa.

W przypadku nakłucia pięty każda kropla jest z niej wyciskana. Brrr!

Dodaj komentarz