Ten wpis nie ma na celu przeprowadzenia rewolucji. Nie zamierzam nawet zmieniać nim świata. Ani troszkę. Opowiem Ci tylko jak bardzo można być niewyspanym.
Dlaczego się nie wysypiam?
Powodów może być kilka:
- chęć wykonania pracy przy komputerze;
- niespokojny sen Dziecka (ząbkowanie, skok rozwojowy, kolki, brudna pieluszka i inne);
- choroba Bobasa (gorączka, złe samopoczucie po szczepieniu, katar);
- nowy sezon Modern Family;
- świeżutka produkcja z Jej Wysokość Królową Komedii – Melissą McCarthy.
Nie oszukujmy się – zwykle da się wyspać, przynajmniej przy jednym dziecku. Gdybym spała wtedy, gdy śpi Bobas, przesypiałabym dobrych 10-12 godzin w ciągu doby. Niemniej, musiałabym nie widywać się z ludźmi, nie jeść i żyć w zesztywniałych z brudu ubraniach. Myślę, że czasem lepiej być nieprzytomnym, ale czystym i stabilnym psychicznie.
Dlaczego inne znane mi matki nie łamią sobie palców?!
Pewnie wiele powiedziałby w tej kwestii Darwin ze swoim doborem naturalnym i siłą przetrwania nadrzędnych jednostek stada. Heh.
Oto moje przykładowe (niestety prawdziwe) przygody.
Jedna z nich przydarzyła się dziś i natchnęła mnie do stworzenia tego wpisu.
- Próbowałam usilnie założyć na głowę czapkę pięciomiesięcznego Syna.
Prawie weszła. - Po raz setny zaczęłam rozmowę, której już nigdy nie dokończę.
Często prowadzę pięć wątków na raz. - Zeszłam na parter z Bobasem i zrobiłam szybki przeciąg na piętrze.
O zamknięciu okien przypomniałam sobie, gdy termometr wskazywał około 10 stopni (Celsjusza, dzięki Bogu!). - Poszłam do sypialni, by wyjąć z szafy koszulkę Malucha.
Zamyślona rzuciłam nią za moje plecy, tak jak sypie się solą w przesądach. Wydaje mi się, że chciałam ją podać Mężowi. Jak łatwo się domyślić, byłam sama. - Zgłosiłam Mężowi, że musimy zakupić nową lodówkę.
Od kilku dni widziałam, że się nie domyka; czasem drzwiczki same odskakiwały. Jak na majstra przystało, najpierw sprawdziłam, czy nic nie sparciało; przetarłam nawet drzwiczki do sucha szmatką. Dalej lodówka się nie domykała.
Po moim meldunku Mąż wykonał następujące czynności naprawcze:
Otworzył lodówkę.
Przesunął palcem brokuł blokujący drzwiczki.
Zamknął lodówkę.
Od kilku dni szarpałam się z lodówką przez %#@$@&#! brokuł.
- Krem na torcie: domniemane złamanie palca.
Nieprzytomna postanowiłam upiec ciasto. Mąż i Bobas byli ze mną w domu, w tym samym pomieszczeniu. Wyjęłam masło z lodówki i stanęłam przed rozterką: ubrudzić kolejne naczynie ogrzewając masło czy zmiksować zamrożoną kostkę?
Wybór był oczywisty.
Wstawiłam miskę do zlewu (co by blatu nie wycierać po robocie!), włączyłam stary mikser na najniższy bieg i zaczęłam powolną rozbiórkę masła na mniejsze kawałki. Trzymałam maszynę prawą ręką, a lewą dociskałam zmrożony prowiant.
W pewnym momencie zobaczyłam, niemalże jak w zwolnionym tempie, jak mój środkowy palec lewej ręki bezwładnie podskakuje między mieszadłami. Ból nie był oszałamiający, ale wyłączyłam mikser (bo czasem jestem odpowiedzialna!) i udałam się do łazienki, gdzie wisiałam nad strumieniem bieżącej, zimnej wody przez dobrych 10 minut. Palec przybrał fioletowy odcień i podwoił swój rozmiar. Spuchł tak, że wydawał się bardzo wykrzywiony. Siniak występował koło paznokcia, wyłącznie z lewej strony i w połowie palca, wyłącznie z prawej strony.
W sprawie odparzonej pupy Bobasa wydzwaniam do przychodni. Co zrobiłam z moim sinym palcem?
Kochani, był weekend. Na SOR dobrych 20 kilometrów. Trzeba by zorganizować mleko dla Młodego. Po ludzku mi się nie chciało. Byłam zbyt zmęczona, żeby chciało mi się jechać do szpitala.
Palec bolał mnie dobre 2 miesiące, ale wygląda jak nowy (jak stary?), więc moją autodiagnozą jest lekkie pęknięcie kości. Czuję się pewna swojej opinii, w końcu każdy po anglistyce z automatu zyskuje status lekarza.
Tyle ode mnie. Zaraz pierwsza w nocy, więc idę spać. Tobie też radzę!