Bajka o Owcy, która od czasu do czasu zamieniała się w wilka

Nawet najmniejszy pyłek w kosmosie ma swoje miejsce.

Nauka prze do przodu jak czołg. Już niedługo każde zwierzę zostanie nazwane, a każdy głaz znajdzie swoje miejsce na mapach kartografów. Wszyscy jesteśmy więc częścią większej całości: rodziny, paczki przyjaciół, firmy, kraju, ludzkości. Wszyscy pełnimy swoje role. Wszyscy przyczyniamy się do fantastycznych rzeczy, które tworzymy, jako grupa.

A co, jeśli nie pasujesz? Jeśli nikt Cię nie potrzebuje?

Jeśli czujesz, że taki z Ciebie pożytek jak z kwadratowego koła od roweru albo z gumowej wędki?

Znałam Owcę, która tak się czuła.

Każdego ranka w głowie huczało jej od kłębiących się myśli, a dziki łomot serca nie pozwalał jej skupić się na żadnej z nich. Z czasem przestała zauważać, które zdania są jej własnymi, a które należą do innych,

Wspieraj stado!

Uczesz futro!

Uśmiechaj się na przyjęciach!

Nie leń się i znajdź najlepszą trawę!

Pomóż innym owcom!

Bądź! Bądź bardzo i przez cały czas.

Owca czuła się coraz mniejsza, coraz cichsza. Z upływem kolejnych dni uleciała z niej cała jej… OWCZOŚĆ. Miała wrażenie, jakby jej puchate futro mógł zdmuchnąć wiatr, a wtedy wszyscy zobaczyliby kim jest naprawdę. Oszustką.

Owcą dla której beczenie jest równie obce, jak gęganie czy rżenie.

Owcą, która nienawidziła zapachu trawy i ziół.

Owcą, która już od dawna nie czuła się częścią stada.

Dlatego też pewnego dnia moja Przyjaciółka spojrzała w lustro i powiedziała głośno i wyraźnie:

Jestem WILKIEM. Wilki są sprytne, wytrzymałe i odważne. Chcę należeć do ich watahy. Od dziś będę więc jednym z nich.

Przez cały dzień Owca śledziła więc poczynania tych groźnych stworzeń. Piła z ich strumienia, włóczyła się po ich lesie. Podczas zachodu słońca próbowała nawet zapolować na niedużą sarnę. Przez cały dzień czuła się skupiona, dzika i szalona. Pierwszy raz od dawna była szczęśliwa.

Jednak następnego dnia zauważyła, że pod jej skórą nie buzuje już wilcza adrenalina. Nie chciała zapuszczać się na niebezpieczne tereny, a wczorajsza brawura wydała się jej niemądra. Znów nie wiedziała, kim jest. Zaczęła wpadać w panikę.

Jednak, gdy raz jeszcze spojrzała w lustro, jej futro wydało jej się wyjątkowo miękkie, a oczy nieco rozmarzone.

Dziś czuję się kotem – stwierdziła. Dużym, puchatym kotem, który zasłużył na nieco luksusu.

Owca uśmiechnęła się do siebie pod nosem, podreptała na łąkę i ułożyła się na słońcu. Część poranka spędziła wygrzewając się w ciepłych promieniach. Potem krytycznie obejrzała swoje futro i zajęła się jego dokładnym rozczesywaniem. Na końcu poprosiła jedną z członkiń stada o dokładny masaż racic. Wieczorem zasnęła z uśmiechem na ustach. Tak, to zdecydowanie był dzień kota.

Przez kolejne tygodnie Owca rozpoczynała każdy dzień przed lustrem. Wsłuchiwała się w głąb siebie i odnajdywała odwagę lwa, przebiegłość lisa czy strachliwość strusia. Czasem czuła się lekka, jak motyl. Zdarzało się, że już po kilku godzinach przypominała sobie ociężałego słonia. Czasami zabawiała resztę stada mądrościami, których nie powstydziłaby się niejedna sowa. Kiedy indziej śledziła rozmowy pustym wzrokiem pantofelka. Każdy dzień był inny i ekscytujący.

Pewnego ranka stanęła przed lustrem po raz ostatni. Spojrzała na swój puchaty łeb, na twarde racice, na sterczące uszy i zawołała:

Jestem..! Jestem..!

Po czym dodała szeptem:

No właśnie, CZYM ja jestem? Nie jestem wilkiem, strusiem czy orłem… Czy to znaczy, że jestem nikim?

Przez cały dzień była bardzo smutna. Już od dawna nie czuła się tak bardzo OWCĄ, jak tego dnia. Z drugiej strony, po raz pierwszy od dawna, chaos myśli położył się na jej głowie, jak ciężki koc. Nie mogła się uspokoić, ciągle pomrukiwała do siebie:

Czym ja jestem? No czym? Przecież muszę być KIMŚ!

Wieczorem położyła się na swoim posłaniu. Zamknęła oczy i zaczęła odpływać w sen. Jednak na sekundy przed zaśnięciem w jej głowie rozbłysła niezwykła, przewrotna i wyczekiwana myśl:

Miała prawo – ba! – miała potrzebę, by żyć życiem różnych zwierząt

Nie była tylko owcą.

W niektóre poniedziałki czuła się odważna, jak Lew. W środy i piątki wychodził z niej podstępny Lis. W sobotnie wieczory zmieniała się w Leniwca.

I taka właśnie była.

Przewrotnie doskonała.

Dodaj komentarz