B[abcia]: A mówiłam ci, jak koń zeżarł Niemcowi czapkę? Aleśmy się wtedy śmiali. Tak sobie teraz myślę, jak strasznie było wtedy niebezpiecznie. A my się śmialiśmy…
Sąsiedzi rodziny babci ukrywali Żydów. Całą rodzinę. Mieli bardzo agresywnego konia więc uznali, że nikt się do niego nie zbliży. Kazali więc swemu znajomemu by schował się w małej piwniczce, która była w stajni. Kiedy się w niej ukrył, na klapie zamykającej składzik stanęła klacz. Kiedy Niemcy zapytali mieszkańców o Żydów, ci powiedzieli, że nie mają nic do ukrycia. Dwóch młodych hitlerowców przeszukało ich dom i resztę dobytku; chcieli też sprawdzić, co kryje się pod klapą w stodole. Kiedy tylko zbliżyli się do klaczy, stanęła dęba, a oni zrezygnowali.
B: Ale to nie był koniec. Kiedy ich dowódca dowiedział się, że nie sprawdzili, co jest pod klapą, przyszedł sam. Taki nabzdyczony i poważny. Kazał sąsiadom zabrać konia i podszedł do składzika. A wtedy klacz go „cap” za czapkę! O mało co mu głowy nie odgryzła. Niemiec się wystraszył jak cholera; powiedział, że przyjdzie jutro.
A[gnieszka]: I przyszedł?
B: Przyszedł. Odsunęli klacz, otworzyli klapę: pusto, bo zdążyli w nocy wyprowadzić Żydów. Aleśmy się śmiali z tego Niemca, który prawie nie stracił z czapką głowy. Był o włos od uciekania na czworaka…